środa, 30 listopada 2016

Prolog "Kieszonkowa wróżka"

Chłopiec i dziewczynka biegną przez pole w kierunku wielkiego domu. Wiatr mierzwi ich włosy a słońce dodatkowo rozjaśnia uśmiechnięte twarze. Z daleka wyglądają jak dwie małe myszki przemykające przez trawę. Złocistowłosa potyka się i uderza twarzą w ziemię.
-       Auć!
-       Wszystko dobrze? – chłopiec pomaga jej wstać i z troską spogląda na zdarte kolano.
-       Tak, tak – dziewczynka otrzepawszy sukienkę biegnie dalej – Jean, Jean! Chodź szybko!
-       Uważaj! Znowu się potkniesz!
-       Spokojnie!
Dobiegają do domku i widzą resztę dzieciaków na podwórku. Dziewczynka od razu wpada w wir rozmów. Wszyscy do niej biegną, zwabieni jej wesołym głosem. Jean przygląda się z uśmiechem całej scenie. Nagle czuje uderzenie w plecy.
-      Na co patrzysz? Kochasz Sally? – szatyn rumieni się natychmiastowo.
-       Co… co?
-       Kochasz! – mały blondynek odwraca się w stronę innych dzieciaków – Jean kocha Sally! Jean kocha Sally!
-       Ja... – chłopiec nie może przekrzyczeć wrzawy, która wybuchła wśród gromadki. Zauważa widzi wbitą w niego parę piwnych oczu. Uśmiecha się z zażenowaniem i drapie po karku. Sally także się szczerzy.
-       Sally, lubisz Jean’a? Lubisz? Lubisz? – gromadka wokół dziewczynki zacieśnia się. Jej oczy śmieją się kiedy wypowiada słowo:
-       Tak.

Przed domem stoi ciężarówka. Zza drzwi wyjeżdżają coraz to kolejne pudła pełne książek, ubrań i innych rzeczy. Robotnicy pakują wszystko do tira i wracają się po kolejną porcję przedmiotów.
W oknie domu obok stoi Sally. Przygląda się zdziwiona scenie za szkłem. Co się dzieje? Nagle zauważa małego szatyna. Stoi obok ciężarówki i wlepia wzrok w wynoszone z domu pudła. Wygląda na… smutnego? Złocistowłosa nie rozumie co się dzieje. Jean odwraca się, zawołany przez mamę do samochodu. Jego wzrok przesuwa się na budynek obok i pada na dziewczynkę. Jest to dosłownie ułamek sekundy, ponieważ chłopiec od razu odwraca się i pędem rusza w stronę rodziców.
Podjazd pod domem pustoszeje.

-       Mamo, ja chcę do Jean’a! – krzyczy Sally skacząc po kanapie. Mama patrzy na nią smutnym wzrokiem.
-       Ale kochanie…
-       Nie widziałam go cały tydzień! W szkole mówią, że wyjechał. Kiedy wróci?
-       Nie wiem kochanie… on wyjechał bardzo daleko.
-       Gdzie?
-       Jest taki kraj jak Brazylia. Bardzo ładny i zielony. Teraz tam jest Jean. – mama podnosi dziewczynkę i zaczyna ją kołysać. Kiedyś był to sposób na rozluźnienie Sally, lecz ta tylko wlepia wzrok w ścianę.
-       On nie wróci?
-       Wróci kochanie. Za rok, może za dwa albo dłużej ale na pewno wróci!
-       Nie chcę czekać rok lub dwa! Czemu on wyjechał?! Ja chcę, żeby on wrócił!
Dziewczynka łkając wybiega z pokoju.

Dzieci wchodzą na stołówkę. Siadają przy stole i patrzą smutno na puste miejsca. Dziewczynki nie ma już w szkole od tygodnia, a chłopiec zniknął.
Nagle drzwi stołówki otwierają się. Stoi w nich blondynka. Wszyscy podbiegają do niej i zaczynają wypytywać. „Wszystko w porządku? Jak się czujesz?”
-       Zostawcie mnie – wszyscy milkną zatkani tą reakcją. Patrzą na nich wściekłe, piwne oczy.
Oddala się do najdalszego kąta stołówki i usiadłszy przy stole zaczyna spokojnie pochłaniać jedzenie. Wszyscy przyglądają się ze zdezorientowanymi twarzami. Nagle dziewczynka odwraca się gwałtownie, a na dźwięk jej ostrego głosu przerażone dzieciaki odskakują.

-       Idźcie sobie!


Miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz